wtorek, 19 marca 2024

czas na przesadzanie

 Imieniny Józefa były dla mnie dniem przesadzania domowych roślin. Miałam ich w domu sporo, nie wiem czy to moda czy chęć ozdabiania nieładnych wnętrz. Nie wiem, miałam i już. 

Okna były małe i światła niewiele, dlatego rośliny po zimie były blade i wyciągnięte. "Rękę" do kwiatów miałam niezłą, cokolwiek posadziłam, przyjmowało się i bujnie rosło. 

Aż pewnej jesieni nie wniosłam wszystkich doniczek do domu. Celowo. Nawet napisałam ogłoszenie że są do wzięcia ale nikt się nie zgłosił. Tu na wsi w każdym domu jest prawie że oranżeria, ludzie mają pomieszczenia pełne  przepięknych roślin, pysznią się  w oknach i w ogrodach. 

Nie wniosłam bo zajmowały mi zbyt wiele miejsca a przecież tuż za oknami mam ogród pełen zieleni. Ale miłość do roślin i sposoby pielęgnacji przekazałam synowi. W swym kawalerskim mieszkaniu miał mnóstwo zieleni. A u nas zostały dwie czy trzy doniczki. Zdjęcia są stare, tych roślin już dawno nie ma. 





zdjęcia z archiwum bloga



poniedziałek, 18 marca 2024

bez zmian

 Przychodnia, w której się leczę, położona jest tuż koło mojego miejsca pracy. Dziś rankiem pojechałam oddać krew na badania. Tym samym autobusem którym jeździłam do pracy, o tej samej porze. Na przystanku ci sami co zawsze ludzie - młoda dziewczyna z kaszlącym (jak zawsze) przedszkolakiem, licealistka -  sąsiadka koleżanki, zaspany chłopak z charakterystycznym plecakiem. 

Kilka przystanków dalej jak zawsze wsiada nauczycielka z synem, pracuje gdzieś na Azorach bo od paru lat mają przesiadkę pod galerią  i czekają na 168, i jeszcze chłopak w firmowej kurtce i starszy facet, który czasem się z ludźmi kłóci o wszystko i o nic. 

Pod Krakiem mam przesiadkę ja. Znów te same co zawsze twarze na przystanku. Za pięć siódma wysiadam pod hotelem i automatycznie skręcam w prawo na chodnik prowadzący do firmy. Wróć! 

Raz czy dwa potknęłam się, raz czy dwa zachwiałam w autobusie, nic mi nie jest, objechałam, wróciłam do domu, napiłam się kawy. 

Muszę się jakoś ogarnąć. Zacznę od tego miejsca. Spróbuję od zobowiązania - przynajmniej do Świąt Wielkanocnych pisać codziennie. To do jutra! 

sobota, 16 marca 2024

połowa marca

 Za nami śmierć w bliskiej rodzinie i pogrzeb na jednym z krakowskich cmentarzy. Jeśli pogrzeb może być ładny to ten taki był. Spokojny, krótki, pełen kwiatów i życzeń wiecznego odpoczynku ale też powitań dawno nie widzących się ludzi. 

Musiałam oddać skierowania sanatoryjne. Zarówno neurolog jak i lekarka poz stanowczo zabronili mi wyjazdu. Oddałam. Z płaczem, bo mi bardzo zależało. Jednak bardziej zależy mi na tym, aby komórki nowotworowe nie regenerowały się pod wpływem zabiegów. 

Poza tym, może to się wyda śmieszne, ale zabiegi sanatoryjne bywają męczące. Kiedy byłam zdrowa, były dla mnie przyjemnością bo miałam dobrą kondycję, przecież dużo pracowałam fizycznie, prawie codziennie robiłam 10 tys kroków a często i 15 tys. A teraz ledwo łażę. 

Lekarka kazała mi oszczędzać siły. Czyli z domu do ogrodu jeśli jest ciepło, jakiś niedaleki spacer, i wszystko, co pozwoli mi na dobrostan. 

Jak się macie, napiszcie mi o sobie, co porabiasz, czy święta w domu czy może na Bali, jak się pracuje, co u dzieci i jak Ci minęła zima. 

czwartek, 29 lutego 2024

kronika zdrowienia

 Lekarka powiedziała mi to, co i Wy mi tu piszecie - trzeba zadbać o swój dobrostan. Spać, wypoczywać, brać leki przeciwbólowe jeśli boli, nie myśleć o innych obowiązkach tylko o zdrowieniu - to jest jedyny obowiązek. 

To jest głowa, nie ręka i nie noga, nie widać rany ani szwów ale tam się zadziało i cały organizm cierpi jak las po pożarze. 

Niby to wszystko wiem ale siedzi we mnie to "dam radę". Całe życie musiałam dawać radę i teraz nagle nie odetnę się od tego, we mnie to siedzi od pokoleń. Babcia dawała radę i nie skarżyła się, czasem tylko opowiadała jak w wojnę uciekła z łapanki na dworcu w Tarnowie albo jak ją ugryzła żmija i sama sobie obcinała gnijącą ranę. 

Albo mama - miała 25 lat i czworo dzieci a mieszkała w domu bez podłogi, bez prądu i wody. Na nasze bezczelne pytanie - to po co było tyle dzieci odpowiadała pytaniem  - a to której z was miałoby nie być?

Każda jest ważna, każda jest inna. 

I ja się tak teraz cackam ze sobą i chciałabym tyle zrobić a tu się nie da, nawet teraz podczas pisania zawieszam się i tylko te ptaki za oknem są przyzwyczajone, że tak siedzę i nic nie robię. 

 

wtorek, 27 lutego 2024

nie wiem co tu pisać bo same smutki

 Podczas suszenia włosów wypada mi mnóstwo takich krótkich, rosnących przy skórze. Może mam tak jak koty liniejące na wiosnę a może nie. Pojechałam wczoraj do fryzjerki i poprosiłam o obcięcie takie praktyczne, aby umyć, wysuszyć i tyle. Byłam też na usg tętnic, czekałam pół roku na to badanie bo wtedy jeszcze lekarze nie wiedzieli o tym co mam w głowie. Tętnice w porządku a na tarczycy guzki ale guzki ma każdy więc nie będę o tym myśleć i nie zamierzam dobijać się do endokrynologa, mam dość. 

Kończy mi się zwolnienie i muszę w czwartek iść po kolejne bo nie dam rady wrócić do pracy. Wczoraj tego doświadczyłam - badanie wcale nie trwało długo ale przy wstawaniu poczułam gwałtowny zawrót głowy, mdłości i drętwienie po tej stronie co mam guz. Już sobie wyobrażam jak odkurzam pod łóżkami albo myję okna balansując na krawędzi mebli hotelowych. 

Po powrocie do domu głowa bolała mnie bardziej niż zwykle. To zdanie uświadomiło mi, że ból głowy stał się codziennością, to nie jest dobre. 

Mam świadomość, że być może nigdy już nie będę zdrowa. Tak naprawdę to nie wiadomo również jakie będą efekty i skutki radioterapii bo przecież nawet nie wiemy jaki charakter ma ten guz. Nie było biopsji haha no na pewno Klareczko dałabys sobie dłubać we łbie, no, na pewno, nie kłam nawet Jest mało publikacji na ten temat, na grupach piszą ludzie, którzy mieli tradycyjną operację i prawie zawsze kończyła się ona porażeniem nerwu twarzowego i innymi poważnymi powikłaniami. Piszą również, że gdy byli operowani to w Polsce nie było alternatywy, nie było dostępu do cyber knife, szczęśliwcy leczyli się za granicą, najbliższy cyber knife był w Pradze.  Doczekałam takiego postępu medycyny. To dobrze. 

Mam na buzi popękane naczynka, zęby mnie już nie bolą, dziąsła płukałam dobrym preparatem i w miarę dałam radę, uważam, że  nie jest to wysoka cena tej metody leczenia. Na razie nie myślę o tym co będzie za rok czy pięć. 

Wczoraj wróciłam od fryzjera i nawet nie zdążyłam ściągnąć płaszcza gdy zadzwonił telefon. Przemiła dziewczyna z salonu urody dzwoniła mówiąc, że zapomniałam reszty. Ależ to był napiwek! Zrobiłam dziewczynie dzień dyszką, czy to nie jest fajne? 

Dopisane wieczorem 

Kochane Dziewczyny ja się tak znów bardzo tymi włosami nie przejmuję bo nigdy piękne nie były,  nogi miałam ładne za to :). Zawsze słyszałam, że mam liche włosy, moje siostry nosiły warkocze i kucyki a ja zawsze miałam "pazia", nie ma czego żałować. 

Nastrój rzeczywiście mam nieco gorszy bo czuję się umęczona ale za parę dni mam kolejne spotkanie z neurologiem to może da mi coś na poprawę nastroju, czemu nie.