Każde święta kościelne miały przed wszystkim wymiar religijny ale były pełne przesądów.
Bardziej pamiętam te przesądy niż długie klęczenie na wielkopostnych nabożeństwach.
W Wielki Czwartek wczesnym rankiem babcia budziła nas i wysyłała do lasu, gdzie płynął maleńki potoczek. Dziewczynki, obmyjcie sobie buzie lodowatą wodą, będziecie zawsze piękne! No i co? Działa!
Po południu należało rozpalić w ogrodzie ognisko. Koniecznie, nazywało się to paleniem Judasza.
W Wielkim Tygodniu młodsze dzieci dostawały od chrzestnych cukrowe baranki do koszyczka na święcenie.
Kurde, nie wiem czy się przyznać publicznie. Bo ja jestem wielką miłośniczką słodyczy i tym kurkom cukrowym i tym barankom ugryzłam głowy i kawałek podstawki i moje siostry z tego powodu płakały cały sobotni ranek a ja się oczywiście nie przyznawałam. I z takim strasznym grzechem chodziłam całe święta.