piątek, 3 lutego 2017

podaj dalej

Maleńki sklepik z odzieżą, w zasadzie boks w większej hali. Czekam aż zwolni się przymierzalnia. Trwa to jakiś czas, w sklepie jest gorąco. Pilnie potrzebuję mieć to co wybrałam, dlatego czekam. Mierzę, kupuję.  Ekspedientka podaje jedną ręką resztę, drugą ręką zasłania usta zanosząc się  kaszlem. Odsuwam się a ona tłumaczy - wnuki z przedszkola mnie zaraziły, po kolei chorujemy, synowa, mąż, a teraz ja. 
Wiem, że jest właścicielką sklepiku i nie ma nikogo do pomocy. Ma też do zapłacenia rachunki, jak wszyscy. Ale i tak się buntuję. Nie komentuję, biorę pieniądze, dziękuję i wychodzę. Od wielu lat mam świadomość, że na pieniądzach jest najwięcej zarazków, przecież przechodzą z rąk do rąk nie zawsze mytych. 
Idę prosto do toalety i starannie namydlam dłonie. Jeszcze nie chorowałam tej zimy, nie miałam nawet kataru, mam nadzieję, że jestem odporna i nie zarażę się. 
Powiecie mi pewnie, że mnóstwo ludzi w obawie o swoją pracę nie może sobie pozwolić na kilka dni zwolnienia i trzeba im współczuć. To prawda, bardzo im współczuję. Ale współczuję również dzieciom, które kolejny raz muszą zostać w domu z powodu choroby, ich rodzicom, którzy muszą pogodzić pracę z opieką,  starszym ludziom, dla których grypa czy zapalenie oskrzeli może skończyć się śmiercią. 
Zobaczcie ten przykład (klik) 
W samochodzie jak w inkubatorze - wszelka zaraza może się radośnie rozmnażać! Tak samo w małych, przegrzanych, rzadko wietrzonych pomieszczeniach.
Zdjęcie jak zwykle nie na temat tylko dla lajków.


stare zdjęcie - tak mniej więcej wygląda okład z kota ;)




38 komentarzy:

  1. Ja mam uczulenie na wiele rzeczy, gdy pracowałam w drogerii nie raz psikałam tak, że klientki zwracały mi uwagę, że powinnam być w łóżku , a nie roznosić zarazki.
    Czasem miałam ochotę nosić opaskę wyjaśniającą!

    Mnie chyba najbardziej boli, gdy do przedszkola przyprowadzają dzieci chore:(
    Jedna sprawa, że choróbsko się roznosi, druga, że jak jestem chora mam ochotę zaszyć się w kąciku, więc aż mnie serce ściska jak pomyślę na co skazują rodzice swoje chore dzieci:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety dotyczy to mojej starszej córki, trafiła najgorzej bo na kurz i roztocza, więc katar i kaszel (różnej intensywności) ma praktycznie od końca września do maja. W tamtym roku była chora raz - opuściła kilka dni w przedszkolu, w tym jeszcze nie chorowała, ale dla postronnej osoby mogłabym właśnie wyglądać na taką wyrodną matkę (gdyby akurat była w fazie zaostrzenia), co to posyła zakatarzone dziecko do przedszkola.

      Usuń
    2. Grześ z astmą ma tak samo.Przyniosłam zaświadczenie do przedszkola i czasem tłumaczę, gdy widzę zaniepokojone spojrzenia.
      Ale umiem rozpoznać kaszel, rozpalone dziecko , czy zielony katar;(

      Usuń
  2. Gdyby to było takie proste... Proszę sięgnąć pamięcią wstecz, pani Klarko. Czy naprawdę nigdy nie poszła pani do pracy przeziębiona? Czy nigdy nie posłała kasłającego syna do przedszkola czy szkoły...? Ja mam ten komfort, że póki co jestem w domu, i moje przeziębione dzieci zostają wtedy ze mną, ale absolutnie rozumiem mamy, które nie mogą wziąć kolejny raz w miesiącu wolnego, bo trójka dzieci, nie zawsze choruje w tym samym czasie, a często jedno po drugim. Ja wielokrotnie chodziłam kichająco-kaszląca do szkoły, bo moi rodzice nie mogli urwać się z pracy. Oczywiście, że powinno być inaczej, ale kazdy boi się stracić pracę, szczególnie wychowując dwoje, troje i więcej dzieci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Panią w 100%. Pracownik, który kilka razy w miesiącu chodziłby na zwolnienie, raczej długo by tym pracownikiem nie został. Pól biedy jeśli się ma w domu rodziców, którzy są na emeryturze i mogą pomóc, ale nie każdy ma taki komfort.

      Usuń
    2. pytacie mnie co robiłam dlatego odpowiadam, co nie znaczy absolutnie, że jest to jakaś sugestia bo każdy robi to co musi.
      Syn-alergik z astmą, nie było miesiąca bez choroby. Wreszcie podjęłam bardzo trudną decyzję. Zwolniłam się z pracy. Znalazłam znakomitego lekarza i trzymając się ściśle reżimu leczenia wyprowadziłam dzieciaka na prostą. Tu mam taką uwagę - wiem, że młode mamy są umęczone chorobami swoich dzieci ale trzeba pamiętać też o tym, że dzieci rosną i najgorszy jest ten czas przedszkolnych chorób. Potem już ani dzieci ani dorośli nie chorują zbyt często a jeśli złapie się grupę to naprawdę warto ją odleżeć bo skutki moga byc opłakane, pozdrawam

      Usuń
    3. Oczywiście, że grypę, anginę i takie tam, trzeba odleżeć i basta. Ale w większości przypadków mówimy o przeziębieniu, które zdarza się dzieciakom i kilkanaście razy w roku. Nie zawsze można wtedy zostać z nimi w domu. Więc bywa, że kichają i smarkają i pokasłują na innych - życie. Ale muszę przyznać, że u obu dzieci zainwestowałam w szczepienia (meningokoki, pneumokoki) i corocznie szczepię je na grypę i poza 2-3 dniowymi wirusami, raczej nie zdarza nam się chorować. A kiedy trafił nam się taki rok, kiedy zapomniałam o zaszczepieniu dzieci przeciwko grypie, wszyscy tamtego roku ją przechodziliśmy. Więc może te 38zł na rok, to dobra alternatywa?

      Usuń
  3. No niestety, ale ja rozumiem tą panią, zwolnienie lekarskie to większości ludzi pracy to luksus, na który nmie mogą sobie pozwolić, zwłaszcza właściciele małych firm. Pracownik często ma w nosie, pójdzie nz zwolnienie, ale szef nie może. Moja sis nie może mieć zamkniętego sklepu, który ma w CH, za to są gigantyczne kary.
    Zarazki z kataru to jedno, a co z zarazkami z toalety ??? Wiele osób ma je na dłoni , bo nie myje rąk w WC. Jedyne co można zrobić , to samemu pilnować higieny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Do mnie niestety też przychodzą chorzy klienci, nic nie poradzę - wyrzucić nie mogę, bo z nich zyję. Póki co odpukać mnie nie trafiło jakoś bardzo, sporadycznie katar ale przechodzi właściwie sam, więc bez stresu.

    OdpowiedzUsuń
  5. W tym roku mając wirusówkę jeździłam metrem w zielonej masce ma twarzy. Patrzyli na mnie jak na wariatkę, do puki nie zaczynałam kasłać. Szkoda, że u nas nie ma takiego obyczaju :(

    Okład z kota jakąś malizną trąci :)))

    Serdeczności posyłam Klarko,
    BB

    OdpowiedzUsuń
  6. W moim kraju nie robi się wielkiego halo jak dziecko się przeziębi, panie w przedszkolu to jak pielęgniarki. Jak gorączka to tylko dzwonią i pytają czy mogą podać paracetamol.
    Na wirusy niestety, najlepsza metoda zapobiegawcza to częste mycie rąk. I unikanie tłoków. Ja mam komfort że jak zachoruję to się kładę do łóżka i mam pracę w d... Ale niektórzy nie mogą. Współczuję im bardzo, ja bym nie mogła pracować z grypą.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sąsiadka podrzuciła swoje dziecko na parę godzin do nas. Bo niewyraźne, bo go bierze.
    Wzięło ją a następnego dnia mnie i zaraz moją żonę.
    Dopadło mnie tak że ostatkiem sił docierałem do pracy i bardzo chciałem by nikt nic ode mnie nie chciał.
    Jakoś przechodziłem z pomocą herbaty ze śliwowicą ale nie czuję sie z tego powodu dumny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Nas ostatnio zaraziła sąsiadka, opiekunka w przedszkolu w grupie Mimiśka. Nieodpowiedzialna bab, która wiedząc, że mama w domu 7 tygodniowe dziecko nie uprzedziła, że ona chora tylko wsiadła do auta bo ona musi za wszelka cenę choćby po trupach do pracy. A mało płuc od kaszlu nie wypluła i nie zasmarkała całego samochodu.

    Nie nawidzę takich ludzi i ja nie mam współczucia dla ludzi chorych co to muszą pracować. Od 2-3 dniowej nieobecności nawet we własnym biznesie świat się nie zawali. A jakby mnie ktoś taki zaraził to sklep bym omijała z daleka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mysle ze jak sie jest wlascicielem I nie ma nikogo kto moze nas zastapic to trudna sprawa. Ale jak pracownik przychodzi do pracy chory to szef sam powinien go odeslac do domu, taki pracownik nie dosc ze nie jest wydajny (no bo jak ? z grypa ?) to jeszcze innych zaraza, I za chwile w pracy robi sie szpitalik I wtedy dopiero jest problem. Ludzie przyzwyczaili tez szefow, ze nawet chorzy przychodza I to stalo sie glupia norma. Szkodza innym I sobie. Nieco bardziej skomplikowana sprawa jak dzieci choruja, tu faktycznie trudno. Ja swoje zostawialam w domu, no ale zawsze mialam z kim, ale samotnym matkom np szczerze wspolczuje nie maja wyjscia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nieodparte wrażenie, że straszecznie mały ten okład z kota,a właściwie z kociaczka;))
    ostatni raz chorowałam na grypę w 1989r, bo się zapomniałam zaszczepić.Schorowałam się niemiłosiernie cały tyłek miałam pokłuty zastrzykami. Od tej pory regularnie się szczepię, najpózniej w początku pazdziernika i nie choruję. Mój mąż też się regularnie, razem ze mną szczepi i też nie choruje.
    A o higienę to u nas mało kto dba, łącznie niektórymi pielęgniarkami w szpitalach.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Anabell, poruszyłaś ważny temat szczepień. Wczoraj w telewizji pani epidemiolog jasno powiedziała, że mamy epidemię grypy na własne życzenie, bo się nie szczepimy. Odsetek ludzi zaszczepionych jest wręcz wstydliwy, żeby go podawać. Nic dodać nic ująć.
    Szczepię się przeciwko grypie co roku od 2004 r. i praktycznie nie choruję ( czasami mówię, że niestety:)). Na wzw też się szczepiłam, bo akurat w pracy mam styczność z różnymi ludźmi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja znam kilka osób, które po pierwszym szczepieniu przeciwko grypie zachorowały na grypę o bardzo ciężkim przebiegu, przestały się szczepić i nie chorują na grypę. Szczepionka jest wytwarzana z "zeszłorocznego" wirusa i nigdy nie wiemy jaki wirus będzie aktywny w tym roku.

      Usuń
  12. Ja też Jeszcze nie chorował na grypę
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakimś rozwiązaniem byłaby moda na maseczki, pytanie - dla kogo, tego kichającego i roznoszącego zarazki i wirusy, czy przeciwnie, tego wdychającego?
    Może wszyscy powinnismy je nosić:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powtarzam komentarz bo chochlik zażartował sobie ze mnie i mojego gapiostwa:Wiele chorych osób nie korzysta z L-4 z obawy przed utratą pracy. W ten sposób zarażają następnych. Mądry pracodawca, cze szef,odesłałby sam taką osobę do domu. Pozdrawiam!

      Usuń
  15. Nie mam dzieci a sama mam ten komfort ze nie musze cierpiec za narody jak jestem chora, tylko bycze sie w lozku. W wersji extremalnej do 13tyg rocznie za 100% pensji, do tego do 7dni nieobecnosci nie potrzebuje zwolnienia. Oczywiscie jesli ktos przegina to sa pytania, wlacznie z wysylka do lekarza eksperta i jesli cos nie halo, procedura dyscyplinarna.
    Niestety, nawet przy tak komfortowych warunkach ludziska przychodza do pracy z kipiaco cieknaca grypa. Konsekwencje wiadome. A mnie szlag trafia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ludzie starsi,zwlaszcza jeśli na cos przewlekle chorują,powinni się szczepic.Mlodzi maja w większości sprawny system immunologiczny,ktory zazwyczaj sobie niezle radzi z tzw.banalnym przeziębieniem:)

    OdpowiedzUsuń
  17. A wiecie, że są zakłady pracy, gdzie jest taki system, że jednym z wymogów aby dostać premię jest... brak wykorzystania zwolnienia L4?
    Premie są dwa razy w roku po około 500-600 zł na rękę. Przy zarobkach 1300 zł to niemal połowa wypłaty. A do tego na zwolnieniu przysługuje 80% uposażenia.

    Teraz będąc jedynym żywicielem rodziny albo nawet jednym z dwóch, ale mieć dzieci na utrzymaniu...?
    Ja dzieci nie mam, ale do gara nawet samotny bezdzietny człowiek chciałby coś włożyć. Sama łaziłam zasmarkana do pracy i po L4 szłam w stanie agonalnym, kiedy groziła śmierć (i to wcale nie jest przenośnia, niestety).

    Mam obniżoną odporność i łapię prawie wszystko jak leci, ale trudno. Taki dzisiaj mamy świat, nie wszystko jest tak proste, jakbyśmy wszyscy chcieli. Na szczęście u mnie zmieniło się jedno - w roku mam około 50 dni wolnych, więc nawet jak wezmę kilka na wyzdrowienie, to tego nie odczuję tak dotkliwie jak ktoś, kto by urywał urlop na chorowanie.

    A panu, który samotnie wychowuje dziecko w wieku przedszkolnym i co miesiąc natomiast bierze zwolnienie na córeczkę, grozi zwolnienie, bo przekracza ileś tam zwolnienia w roku. I co? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to dlaczego niektórzy uważają, że chory człowiek idzie do pracy im na złość? Każdy wolałby poleżeć w łóżku, a jeśli tego nie robi, to należy mu bardzo współczuć. Podobnie z chorym dzieckiem, żadna normalna matka (czy ojciec) nie odda takiego dziecka do przedszkola, jeśli nie zmusi jej do tego wyższa konieczność, np. taka, że potem nie będzie co do garnka włożyć.

      Usuń
  18. "okład z kota" znam doskonale :-) Tyle , że mój kot ważył 5, w porywach 6 kilo....
    Dzwoni Siora:
    - Przyjdż do mnie na chwilę
    - Nie, bo już jestem pod kocykiem i kotem...

    OdpowiedzUsuń
  19. Czuję się jak więzień, bo mając obniżoną odporność unikam wychodzenia i skupisk ludzkich, wiedząc, że mogę coś załapać.
    Nie da się jednak uniknąć kontaktu z osobą, która jest przeziębiona, bo katar, kaszel, to niekoniecznie od razu grypa czy zapalenie oskrzeli. Wystarczy wtedy zachować podstawowe zasady: zasłanianie ust, mycie rąk, etc. Warto w takich okresach wzmocnić też swoją odporność. Aczkolwiek jestem za tym by wygrzać się w domowych pieleszach o ile to możliwe.

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam taki sam kocyk :)Pracuję w szkole, więc wiem jak to działa... Dzieci przychodzą zakatarzone, kaszlące. Mija tydzień i, że tak się wyrażę, bum. Dwie trzecie klas na zwolnieniu, czasem nauczyciele się załapią :)Była kiedyś taka sytuacja. Ja w ciągu wielu lat w szkole nabrałam odporności, ale, gdy zaczynałam pracę, praktycznie co miesiąc powinnam być na zwolnieniu. Moja ówczesna szefowa sama chodziła zasmarkana do pracy, więc na chodzenie na zwolnienie patrzyła krzywo. A ja uważam, że chory nauczyciel, to bezużyteczny nauczyciel, bo pracuje się buzią,co przy zatkanym nosie i bolesnym gardle jest trudne.
    ps. Mnie grzeje piesek. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. bez pracy, choćby bez zaglądania do biura? Kota nei ma - myszy harcują... u mnie gorąco jak w piekle . Tez kiedyś chciałam uczyć kobiety jak się ubierać- masakrują swoje sylwetki,a z czasem nauczyłam się nieco egoizmu. Moja pierwsza inwestycja- tyle ile teraz zarabiam mies. Przyznam , ze z sentymentem wspominam. Showroom to nei był. i miesiąc w miesiąc wydaje je bezczelnie tylko na siebie. Era EGO:) za każdym razem smiejąc sie w duchu, ze na kryptę powinnam oszczędzić chociaż;)Iza

    OdpowiedzUsuń
  22. Popieram naturalne metody leczenia. Moj oklad niestety ucieka po 3 minutach. Albo jak kichne...
    tezMonika

    OdpowiedzUsuń
  23. Klarka ,czemu się nie odzywasz ,nie komentujesz ,nie odpowiadasz - mam nadzieję , że u Ciebie wszystko dobrze ...? No oprócz tego ,że wyjazdowo jesteś mocno zakorkowana :).-ale mam nadzieję zdrowa :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Pytam się tak dokładnie dlatego .że przeżyłam koszmar 29.01 o godz.8.10 i gdyby nie szybka pomoc SOR to już opłakiwałabym Męża -pozdrawiam EF.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taki niewielki ogólny kryzys u mnie ale nic szczególnego, a co się stało u Ciebie, można wiedzieć?

      Usuń
  25. Można ale na priv lub FC-Messenger...:).Eliza F. Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  26. W sumie nie ma jak skomentować takiego posta. Jestem za siedzeniem w domu gdy ktoś jest chory. Wiadomo, ze nie zawsze tak to wygląda, nie mnie oceniać. Natomiast sama pracuję w szpitalu i codziennie trafiają mi się ludzie, którzy przyszli po wyniki bo są na zwolnieniu więc mają czas...

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz