sobota, 11 marca 2017

jak w garncu

Blog zaczął wyglądać jak pamiętnik, samo tak wyszło. Napiszę Wam o wczorajszym dniu. Niby nic szczególnego się nie wydarzyło i pewnie za miesiąc już nie będę o tym pamiętać. Taki piątek, radość, bo przed człowiekiem weekend i można do tej szóstej pospać a potem robić co się chce i czego się nie chce,  wysprzątać swój własny dom, ugotować coś dobrego, może napić się wina, może coś napisać, spotkać się z rodziną albo obejrzeć zaległe seriale.
Ale nie ma tak dobrze, w ten piątek od samego rana, godzina po godzinie, było coraz gorzej.

6; 20. Wspięłam się na to czwarte piętro z trudem, to stara kamienica i pomieszczenia są bardzo wysokie więc i schodów jest dużo. Ale po całym tygodniu czułam się nie najlepiej, stąd przystanek na trzecim piętrze.
Szybko zmieniłam odzież, wniosłam drabinę do toalety (taki rytuał, drabina od alarmu zostaje na korytarzu i czeka na mnie) i huzia do tańca z odkurzaczem, ścierkami i mopem. Jedna z klas jest zawsze najbrudniejsza zaczynam więc od niej, pełno śmieci pod stołami, guma do żucia wdeptana w parkiet, na biurku nauczyciela zużyte chusteczki. No trudno, taką mam pracę ale na blogu obsmarować mogę.

7;30 - w piątki mam dodatkowo podlewać rośliny i sprzątać piąte piętro, rośliny załatwię na długiej przerwie, teraz trzeba zrobić stryszek. Mieści się tam mały gabinet z łazienką, jest przeważnie czysto, wystarczy odkurzyć, wytrzeć kurz z mebli odświeżyć łazienkę i zabrać śmieci.
Po drodze odkurzam jeszcze w malutkiej klasie hiszpańskiej, myję tam umywalkę, ścieram stoliki. Spokojnie, jest dopiero ósma, schodzę na dół i ze zdumieniem widzę, że wszyscy już są. Przecież zajęcia zaczynają się o 8;30. Patrzę na zegarek w telefonie - tak właśnie jest 8;25. Mój zegarek na rękę jest zepsuty. Odnoszę odkurzacz przepraszając nauczyciela (schowek na odkurzacz mam za jego kantorkiem, w najdalszym kącie piętra).
Czekam chwilę aż zaczną się zajęcia. Chce mi się pić i widzę, że właśnie skończyła się woda w dystrybutorze. Dzwonię po pana z dołu aby wymienił baniak a sama zabieram się za łazienki.

Jest trzy łazienki i czwarta służbowa ale w służbowej trzymam środki czystości mop, wiadro i worki na śmieci i tam nikt poza mną nie zagląda. Pucuję łazienki, będę tu wracać wielokrotnie w ciągu dnia, dzieci zużywają ogromne ilości papierowych ręczników i papieru, zabieram worki, zakładam nowe,  uzupełniam ręczniki, papier i mydło, dbam o czystość.

10; 15 Pierwsza przerwa. Przerwa jest dla dzieci. Siadam do stolika i włączam tablet, jednocześnie obserwuję, czy w korytarzu wszystko w porządku. Dzieci nabierają do butelek wodę, niektóre proszą o plastikowy kubek, niektóre pytają o swoje zgubione rzeczy. A czasem nic się nie dzieje. Piszę parę zdań i wrzucam na fp.

10;30. Piję swoją kawę. Mam przed sobą katorżniczą robotę. W korytarzu są ogromne szafy, gdzie chowa się plecaki i kurtki. na dole szaf są półki a pod półkami jest nie wiem co i nie wiem odkąd gromadzone ale muszę z tym zrobić porządek. Klękam i wieszakiem wygarniam: buty, kurtki, swetry, dresy, koszulki, szaliki i czapki, worki, mnóstwo pustych butelek i opakowań po słodyczach. W pewnym momencie bałam się, że jak jeszcze dalej dźgnę tym wieszakiem to jakiś uśpiony potwór ugryzie mi wieszak aż po obojczyk.
Odzież składam w stos albo wieszam na wieszakach, buty układam w pary, niektóre od razu wyrzucam do śmieci. Biorę worek i idę do łazienek, z koszy zabieram mokre ręczniki, z korytarzowych zbieram plastiki i papier. Z trzema worami śmieci idę na dół do śmietnika.

12;10. Przerwa na lunch. Po przerwie jedna z nauczycielek każe mi zejść na dół po papier do ksero. Pytam jaki format. Pokazuje mi machając trzymanym w ręku dużym arkuszem - taki. Super. Ona nie może patrzeć, że ja siedzę a widzi mnie zawsze siedzącą bo na przerwach muszę tkwić przy swoim stoliku. Dlatego tylko u niej trzeba doczyścić tablicę, zmyć dodatkowo podłogę bo coś lepkiego się rozlało i ktoś rozdeptał, zebrać gruz bo uczeń zrobił dziurę w ścianie itd. Tu mam problem bo nie są to moje obowiązki (w trakcie zajęć nie sprząta się klas) i jeśli nauczyciel oczekuje czegoś ode mnie to powinien to zgłosić mojej kierowniczce ale tak po ludzku zwyczajowo to chętnie pomagam, choć nie zdarzyło mi się ani razu, aby którykolwiek inny nauczyciel o cokolwiek mnie poprosił.

Poszłam więc po ten papier, z trudem weszłam na górę i zostawiłam ryzę koło ksero. Dwie klasy puste, można je ogarnąć. Ach, te cholerne kwiatki! Nabieram wodę, trzymam jedną ręką doniczkę a drugą nalewam. Źle oceniłam siły. Doniczka postawiona jest na regale nad biurkiem, na którym znajduje się włączony komputer i wszystko to co człowiekowi potrzebne do pracy. Kwiatek macha pędami i radośnie skacze w dół na łeb na szyję, łamiąc po drodze pędy. Rzucam się do pobliskiej łazienki, łapię pakiet papierowych ręczników,odwracam do góry klawiaturę, wycieram stolik i podłogę, zbieram wodę i ziemię.
Mogłaś  się idiotko ciężka zabić - mówię, widząc świecącą na czerwono listwę i te wszystkie kable pod biurkiem.
Sprawdzam - komputer działa, klawiaturę wytarłam tak jak w domu,  jest kilka zalanych wodą płytek i jakieś ksero. Płaczę.  Zbieram mokre ręczniki i ścierki, przestawiam kwiatka na okno (kupię randap i wszystkie zamorduję i się skończy prześladowanie!) Podłoga jeszcze wilgotna, wchodzi wicedyrektor. Z twarzą zalaną łzami mówię mu co się stało i wychodzę. Mogą mnie zwolnić z pracy ale do jasnej cholery kto stawia kwiatki nad głową, takich rzeczy się nie robi tak samo jak nie wiesza się lamp nad łóżkiem, jedna mi spadła raz na twarz podczas snu  i długo wyglądałam jak ofiara przemocy.
Piorę w łazience ścierki i mopa i płaczę dalej, zła na siebie bo nie mogę opanować łez. Myję twarz wodą, zaraz wrócą dzieci. Wychodzę, podchodzi do mnie wicedyrektor i pyta, czy może mi jakoś pomóc. Mówię, że martwię się o ten zalany komputer. I łzy jak z rynny. Gładzi mnie po ramieniu i mówi, że nic się nie stało a nawet gdyby się zepsuł to trudno, mam się nie martwić, jest ok.
13;50
Segreguję opakowania po lunchu. W koszu znajduję piękny piórnik ze wszystkimi przyborami. Już mnie nic nie dziwi, w tym tygodniu znalazłam telefon i przez cały dzień nikt się po niego nie zgłosił. Zbieram kosze z łazienek, znoszę na dół. Wracam na górę.
Jeszcze pozamiatam, będzie mniej na poniedziałek.
15;30. Ogarniam się i wychodzę. Ucieka mi ósemka bo oczywiście zapominam, że mam zepsuty zegarek.  Patrzę na telefon, jakimś cudem na tapecie dodał mi się  kontakt - szefowa. Nie umiem tego usunąć.
17;10 - jestem w domu.
Wanna. Polędwiczki z patelni i sałatka z tym pysznym sosem, który ostatnio wynalazłam. Weekend.

Wszelkiej szczęśliwości!

PS. Wiem, że dużo i długo ale zaniedbuję Was w tygodniu i jak coś to można czytać na raty.

Jeszcze coś dopiszę. Kochani, ja lubię swoją pracę, lubię to środowisko kulti- multi, te dzieciaki jak z filmów, uśmiechniętych nauczycieli którzy potrafią podejść i zapytać - jak ci się pracuje, czy wszystko w porządku? Sama "dokładam" sobie zajęć bo taka moja natura, chcę, aby dzieciaki miały czysto i pachnąco i to się da zrobić, ja po prostu nie usiedzę wiedząc, że gdzieś przesypuje się kosz lub na gaśnicy zalega kurz. Grzejników od środka jeszcze nie czyściłam ;). Aniu P. miałaś rację w 100 %.  Niech się firma cieszy że trafił się im perfekcyjny i odpowiedzialny pracownik.



 

71 komentarzy:

  1. A ten nauczyciel chociaż podziękował? Kurka dopiero Twoje posty uświadamiają mi jak dużo pracy miały panie w naszej szkole - piwnica gdzie były szatnie dużo szatni, parter gdzie był długi korytarz gabinet Dyrektora i Wice, Sekretariat, dwa gabinety lekarskie, świetlica i jadalnia z kuchnia, 3 piętra klas lekcyjnych i biblioteka. Wow! One musiały non stop sprzątać!!!
    Odpoczynku w weekend Klarko, pamiętaj że od kilku kurzu w domu jeszcze nikt nie umarł, a jak się będziesz nadwyrezac to szpital jak nic i leżenie!
    PS. Właśnie spaliłam się w garnku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie spaliłam sos w garnku

      Usuń
    2. stare indiańskie przysłowie mówi - komputer włączony obiad spalony ;)

      Usuń
    3. Indianie to byli bardzo mądrzy ludzie :D

      Usuń
    4. nie oczekuję wdzięczności, to jest praca, jest zakres obowiązków i kwestia asertywności, a u tej nauczycielki działa zasada białego obrusa - ona ma w pracowni straszliwy bałagan, wszędzie wala się mnóstwo byle jak porzuconych pomocy, kserówek, na regałach to wszystko poupychane itd. to i dzieci brudzą i bałaganią, W innych klasach gdzie jest porządek dzieci nawet krzesła za sobą zasuwają, wystarczy przetrzeć stoliki i przejechać mopem podłogę i gotowe.

      Usuń
    5. Mimo wszystko uświadomiłaś ,że sprzątanie w szkole to ogrom pracy i ciągłego tuptania wokół tych samych spraw...
      Zupa chyba mi się nie spali ??!

      Usuń
    6. U mnie w pracy w nocy z 8 na 9 marca telefon tak popił wody z kwiatków, ze zalał się kompletnie i przestał działać ;)

      Usuń
  2. Proponuję dziś napić się wina. Dużo wina. Optymistycznie spojrzysz na świat. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Napisałam komenta i mi wcięło i potem chciałam sprawdzić czy coś pójdzie i poszło.
      A przysięgam, że brzydkich rzeczy nie pisałam :P
      I teraz już nie powtórzę tamtego, więc tylko życzę powodzenia i wytrwałości :)

      Usuń
  4. Trochę smutny Twój wpis... Chyba część tych dzieci ( oraz nauczycielka ) nie szanują innych ludzi, ich pracy. Nie szanują też rzeczy... Tan piórnik w śmietniku? Te tony ręczników papierowych? To wszystko samo spada z nieba??
    Miłego weekendu i przede wszystkim - odpoczynku.
    Joanna z Gdyni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. piórnik to pewnie jakiś kawał, pewnie w poniedziałek któraś dziewczynka będzie szukała

      Usuń
    2. Pewnie tak :-). Ale śmieci to dzieci mogłyby po sobie wrzucać do śmietnika, a nie gdzie popadnie? :-)
      Joanna

      Usuń
  5. Myślę o Japonii. Tam dzieci mają dyżury i sprzątają po sobie. Wychowawcze, bo wiedzą, że nie wolno śmiecić. Kiedy dorosną, będą szanowały trud pracy innych.
    Udanego wypoczynku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mamy japońskie dzieci i zaobserwowałam, że są najbardziej zorganizowane i samoobsługowe, ale wiesz co, mam wrażenie, że są również jakieś smutne, mają śliczne buzie ale nie ma w nich tej dziecięcej spontaniczności tylko skupienie

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. wiedziałam :D w równych porcjach oliwa od Małgosi, ocet morwowy od Knezia, sok malinowy z piwnicy i woda. Na oko ziół prowansalskich i soli odrobina.

      Usuń
    2. sok malinowy, no proszę

      ja jestem jakiś beton, trochę oliwy, octu winnego, czosnek i bach
      ale ten mnie zaintrygował

      Usuń
    3. Ja chyba zacznę też eksperymenty z różnymi octami? Tzn. nie tyle żebym robił sosy, ale ocet mogę!!! :D :D :D
      W serii octów niezamierzonych, mam w ofercie ocet z mniszka lekarskiego. Ten cholerny ocet z morwy zakaził mi ponad 10 litrów!!!:( Zastanawiam się czy jakiegoś konkursu nie zrobić, w celu pozbycia się? A może zaczekać na Watrowisko? :D :D :D

      Usuń
    4. Dreptak Ty burżuju! 250 ml octu z morwy kosztuje ok 40 zł

      Usuń
    5. 47 ale w wyrafinowanej buteleczce więc Ty mógłbyś tak na równo po 40 krzyczeć

      Usuń
    6. albo promocję zrobić od razu i po 30:p

      Usuń
    7. No nie wiem, żal mi moich wypasionych flaszeczek - dlatego rozdaję w baniaczkach po pięć litrów!!! :P

      Usuń
    8. rybenko jest tak jak Dreptak pisze - ja pierwszą butelkę oszczędzałam i odkryłam, że ten ocet po kilku miesiącach zgęstniał i zrobił się balsamiczny, a teraz nie oszczędzam i mam w piwnicy jeszcze z litr, pewnego dnia mój syn odkręcił butelkę stojącą w lodówce i spytał - a cóż wy za wino trzymacie, jakieś dziwne :D

      Usuń
    9. Przypomnnialas mi ze musze kupic te oliwe bo wlasnie mi sie konczy:)
      My bez tej oliwy i bez octu winnego albo balsamicznego czujemy sie jak kuchenne sieroty::))

      Usuń
    10. Straszny zajer to jest!!! :D :D :D

      Usuń
    11. Dreptak! muf po lucku! Co to jest zajer?::))

      Usuń
    12. Coś jak "siernaja kisłota"!!! :D :D :D

      Usuń
    13. Dreptak:) przestan sie znecac!

      Usuń
    14. No, zajer ta taki napitek, że jak się go napijesz, to podeszwy w butach wypala!!!
      :D :D :D

      Usuń
  7. ciut wiem jak to wygląda bo X-men jeździ po szkołach ( ba sama kiedyś chodziłam;)).
    Ale jak się to czyta widzę jak ciężko panie pracują.Czasem taki babochłop jest a czasem ktoś filigranowy jak ty.Oj tam,dziś weekend;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nie mam doświadczenia nie wiem, jak jest w innych szkołach, uważam, że tu nie jest źle

      Usuń
  8. Miłego, relaksowego weekendu życzę. I nie myśl już o pracy... :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Klarko,myslę,ze będzie coraz lepiej.Docenią Twoją solidną pracę,a ty przywykniesz i nie będziesz się przejmować drobnymi wpadkami typu zalany komputer:)))Powodzenia Ci życzę i bardzo serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o Boże, to nie był drobny wypadek,w poprzedniej pracy tak się bałam, że jeśli pomyliłam się przy adresowaniu (adresowałam ręcznie 100 kopert albo więcej więc nietrudno się pomylić) to zniszczoną kopertę darłam na kawałeczki i wyrzucałam ukradkiem, pewnie dlatego tak się teraz o wszystko boję

      Usuń
  10. Podziwiam Cię, serio!* I tak lepiej, że trzeba było tę (ciężką) ryzę papieru wnieść, niż ją znieść. Gdy znoszę śmieci z 4 piętra po całym dniu u mamy, to muszę się trzymać poręczy, bo już kilka razy się potknęłam. Na szczęście tylko do końca miesiąca, potem będziemy już mieć 4 piętro z windą. Niedługo przeprowadzka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to przed Tobą gorący czas, pakowanie, urządzanie, oswajanie..

      Usuń
  11. Klarka : Sorry, I'not allowed to work when the children are outside classroms /during the breaks/I was told I should not...
    może poradzi jeszcze ktoś znający dobrze język, chodzi o to, zebyś uprzejmie wyjasnila tej pani, że oczekuje od Ciebie działań niedozwolonych, i że o tym wiesz. Znam chyba ten typ osób i najlepiej odgrodzic się od nich obowiązującym je autorytetem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I'm not allowed. Napisałam z błędem, dlatego chciałam usunąć.

      Usuń
    2. Paulino ta pani jest Polką, dobrze zna regulamin szkoły, myślę że to kwestia wyznaczenia granicy, muszę popracować nad asertywnością

      Usuń
  12. to spokoju w sobotnie popołudnie i wieczór przyda Ci się na pewno i niedzielny odpoczynek :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Naczelna zasada- wszelką wrażliwość zostawiamy samą, bez nas, w domu i wychodzimy do pracy.Ze sobą zabieramy kanapkę i asertywność.
    Tylko wtedy nic się nie dzieje złego (czyli nie spada, nie tłucze się i nie uszkadza) gdy nic nie robimy. Ale gdy pracujemy wszystko ma prawo się zniszczyć, stłuc, spaść itd. Pojęłam to gdy
    miałam 23 lata i nie znając języka angielskiego ani w ząb musiałam w tym języku pisać na tempo fiszki do katalogu a każda pomyłka uruchamiała kubeł wściekłości u mojej kierowniczki, z którą siedziałam biurko w biurko.Początkowo każdy taki moment przepłakałam, ale po 2 miesiącach pomógł mi jeden z pracowników- siedząc w czytelni słyszał to jak się natrząsała nade mną kierowniczka i zwrócił jej uwagę, że jeszcze nim zaczęłam pracować wiele fiszek było z błędami, które przedtem ona sama pisała.A mnie kazał brać coś na uspokojenie i emocje zostawić zamknięte w domu.
    Obawiam się, że te dzieci są hodowane w sposób bezstresowy oparty na zasadzie rób co chcesz, niczym się nie przejmuj. Moi wnukowie też są hodowani w przedszkolu i szkole bezstresowo, ale zwracają im uwagę by szanowały wspólne mienie i cudzą pracę.Tu wyraznie tego brak.
    Ja wiem, że Ci bardzo na pracy zależy, ale to nie jest dobrze, gdy w ten sposób to przeżywasz. Czwarte piętro bez windy? masakra.
    Trzeba dobrze rozplanować pracę by nie pokonywać tych wysokich pięter kilka razy dziennie.
    Przytulam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie da się magazynować tego rodzaju śmieci bo zaczną żyć własnym życiem,
      czwarte piętro ma swoje dobre strony - jeśli ktoś nie musi tu zaglądać to nie przychodzi

      Usuń
  14. Wiem,że to nie do końca porównywalne,ale przytoczę Ci( za Gazetą Wyborczą) opis początków i obecnej sytuacji Donalda Tuska w Brukseli:
    "Początki Tuska w Unii były trudne.Uczył się angielskiego i poznawał skomplikowaną chemię unijnej dyplomacji..(.)
    Toteż ocena pierwszych miesięcy prezydentury była surowa."Bruksela wciąż czeka,by wyszedł z cienia..itd.
    Po paru miesiącach wszystko się zmieniło.Tusk z kopciuszka Unii przeistoczył się w jednego z jej liderów.Wyszlifował angielski,co pozwoliło mu okazać negocjacyjne talenty.Nabrał ogłady ,pewności siebie i swobody...Stał się w Unii najbardziej pożądanym Polakiem Europejczykiem.Dziś widać,jak swobodnie rozmawia z przywódcami Europy.Na szczytach Unii wyluzowany,uśmiechnięty jest wśród swoich.I stał się postacją nie tylko europejskiej,ale i światowej polityki.Sprężysta sylwetka,elagancki ubiór i chłopiecy,zawadiacki uśmiech dają mu przewagę podczas spotkań z kolegami politykami.
    Jest ceniony za dyplomatyczną sprawność oraz zaangażowanie w unujne problemy.Tusk jest twarzą europejskiej aspiracji większości Polaków.."itp.itd.
    pozdrawiam i życzę dużo dobrego,Klarko.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wchodzenie po schodach jest bardzo korzystne dla zdrowia - wyrabia kondycję,usprawnia krążenie.Ja od wielu lat wchodzę codziennie( z małymi wyjątkami) na 7 pietro w wieżowcu z windą,a nawet z czterema windami:))taki umiarkowany wysiłek jest bardzo korzystny dla serca i zaliczany do ćwiczeń z grupy kardio.Zobaczysz,jak po paru tygodniach/miesiącach zwyżkuje Twoja kondycja.Wiem,co mówię.Jestem od Ciebie starsza:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda - nie mam kondycji, nie uprawiam żadnej fizycznej aktywności

      Usuń
    2. ja-Ewa..
      Twoje komentarze dorzucają pozytywnej energiii,
      z przyjemnością usmiech podrzucam i ruszę chyba schody pokonać....
      :D

      Usuń
  16. Podziwiam Cię. A nad panią nauczycielką trzeba trochę popracować... Niektórzy mają ciągle zakodowane, że sprzątaczka/salowa/portier itp. to osoby z niższej warstwy społecznej i takie tam podobne uprzedzenia.
    Może komputerowi nic się nie stało? Mój mąż uprał(!) w pralce ładowarkę do telefonu i przeżyła.:)))
    Teraz sobie odpocznij i zastosuj metodę Scarlett O'Hara: "Pomyślę o tym jutro".:)))
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażyna, lepiej, żeby Klarka pomyślała pojutrze :)

      Usuń
    2. To jest temat na główną ramkę - co ludzie piorą wraz z odzieżą, wykorzystam to.

      Usuń
    3. Hajduczku, to zależy, kiedy Klarka zechce zastosować tę zasadę.:)))
      Klarko, jak coś jeszcze ciekawego znajdę w pralce, to Ci napiszę. Bo kluczyk od drzwi tarasowych to był drobiazg.:)))

      Usuń
  17. Będzie dobrze. Skoro wice nie ochrzaniła od razu za zniszczony komp (który może zresztą wcale się nie zniszczył) to znaczy że wiedzą, że czasem coś się zużywa :-)i biorą pod uwagę wypadki przy pracy.
    A na panią n. znajdzie się sposób, tylko trochę poczekaj, niech szefostwo jeszcze bardziej dostrzeże i doceni twoją pracę. Na razie wytrzymaj.
    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poradzę sobie z pewnością, z doświadczenia wiem, że w każdym środowisku znajdzie się ktoś nadgorliwy mający większe oczekiwania niż pozostali, taka łyżka dziegciu w beczce miodu

      Usuń
    2. A propos tej odpowiedzi i tej do Piotra - ciekawe, jak zareagowałaby pani n., gdyby dowiedziała się, że ta "mało rozgarnięta sprzątaczka" to Autorka książki i poczytnego bloga. Warto o tym pomyśleć, takie małe tajemnice w takich sytuacjach poprawiają humor :-)

      Pozdrawiam,

      Usuń
    3. Lubie sie smiac w srodku a poza tym to ja naprawde wygladam na sierote ze wsi kiedy chce tak wygladac oczywiscie, mam ochote zaczac mowic po rosyjsku albo choc gwara góralską dla wiekszego efektu

      Usuń
    4. To prawda, ze potrafisz się przeobrazić w jednej chwili - metamorfozy to Twoja specjalność!!! :D :D :D

      Usuń
  18. Klaruś - masz u mnie dodatkowy kieliszek wody mineralnej. Powiem szczerze, że zawsze cieszy mnie spotkanie z naszym gospodarzem domu p. Elą. Gdyby nie moja osobista Ali baby to bym ja wycałował. Świat nie stoi profesorami, doktorami magistrami ale tymi którzy ten świat trzymają i nie daja go przewrócic do góry nogami. Nie na pisze na widok których tytułów rzygać mi sie chce ale tez rzygać mi się chce że taka osoba jak ty pozostaje niewykorzystana tam gdzie intelektualnie jest jej miejsce. Nie kadzę i możesz mi to wytknąc przy najbliższej okazji ..........i Ty wiesz jakiej. Do zobaczyska - to juz tylko 2 m-ce.
    Pozdrówka od naszego duetu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze, wiem, że nie kadzisz, wiem również, że doskonale rozumiesz sytuację w jakiej się znalazłam - bez pracy czułam się jak śmieć i nierzadko też byłam tak traktowana, natomiast teraz weszłam łatwo w rolę niecałkiem rozgarniętej sprzątaczki i powiem Ci, to nie jest głupie, bo czego można od takiej oczekiwać? Wystarczy trzymać gębę na kłódkę co mnie akurat przychodzi łatwo. Fizycznie od czasu do czasu wspomagam się nimesilem.

      Usuń
  19. Czwarte piętro i tak lepsze o ile raz, góra dwa dziennie trzeba się na nie wdrapać 5X w tygodniu. Uwierz, gorsze są schody we własnym domu, kiedy na piętro wchodzisz pincet razy dziennie 7X razy w tygodniu, bo masz sklerozę ;p

    Dbaj o Się!:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Klarko czytam każdą notkę, czytam na fb, ale nie mam siły się odezwać. Pracy gratuluję, wiadomo mogłaby być lepsza, ale wiem też że kto jak kto, ale ty cieszysz się z tego co jest a nie płaczesz z powodu tego co mogłoby być.
    A czwarte piętro... oj tam oj tam codzienny aerobik gratis.

    OdpowiedzUsuń
  21. Oj, ciezki mialas piatek, Klarko, bardzo ciezki! Mam nadzieje, ze dzisiejszy okaze sie duzo lepszy! :*

    Co do tej nauczycielki, to nie znosze takich zolz! Niektorzy maja kompleks wyzszosci i wydaje im sie, ze pani od sprzatania jest osoba gorszej kategorii. Do nas do pracy tez przyjezdza dziewczyna, zeby ogarnac lazienki, kuchnie oraz smietniki i nieraz slyszalam pracownikow marudzacych, ze tu niedoczyszczone, ze moglaby lodowke umyc, itd. A tymczasem sami zostawiaja po sobie taki syf, jak stado swinek. Plamy, okruchy, smieci... Gromada doroslych ludzi, a moze troje po sobie posprzata. Bo po co, przeciez sprzataczka jest od tego... :/

    OdpowiedzUsuń
  22. Grunt to być zadowolonym z wykonywanej pracy :)
    Powodzenia Klarko!

    OdpowiedzUsuń
  23. Coś wiem o męce wchodzenia po schodach w kamiennicy :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Kochana Klarko!zadna praca nie chanbi, ale to Ty sama dobrze wiesz! Ja w kilku pierwszych pracach baardzo sie stresowalam, plakalam i w pracy i w domu, brzuch mnie bolal az w koncu powiedzialam sobie duzymi literami STOP. Jestem czlowiekiem i mam prawo do bledow! I jeszcze jedno: jezeli nawet cos spieprze, zawale, pomyle - nikt przeze mnie nie umrze (nie jestem lekarzem, pilotem, zolnierzem)To smieszne ale tak mnie to wyluzowalo, ze dostalam podwyzke;)))
    tezMonika
    PS. co to jest ocet morwowy i czy moge zamowic male flaszkie?
    Przede mna salatka z oliwa i octem z czerwonych pomaranczy - tu slinotok;)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz